ARCHIWUM

Wspomnienia z Himalajów

Samotna ekspedycja dzierżoniowianina Bartosza Koby w Himalaje dobiegła końca. Podróżnik miał w planach zdobyć Ama Dablam („naszyjnik matki” – 6858 m n.p.m.), ale ze względu na trudne warunki pogodowe nie dotarł na sam szczyt. Niemniej jednak przywiózł wspaniałe wspomnienia i zdjęcia, których część będzie można zobaczyć już wkrótce na wystawie plenerowej w dzierżoniowskim Rynku.

 

Samotna ekspedycja na Ama Dablam (znany wśród mieszkańców zachodu pod nazwą Matterhorn) była jak próba wejścia na Mont Everest bez aparatu tlenowego. Dzierżoniowianin zdecydował się jednak podjąć wyzwanie i znieść trudy aklimatyzacji, temperatury poniżej -20 stopni C, nepalską biedę i serdeczność jego mieszkańców. Do Nepalu Bartosz Koba dotarł 10 października, do Polski wrócił zaś 9 listopada. Do zdobycia szczytu brakło mu niewiele, jakieś 6-7 godzin wspinaczki. Ta okazała się jednak niemożliwa. W obozie-bazie himalaista zastał w miejscu łąki metrową warstwę śniegu. Wyżej było już tylko gorzej i zimniej. Na stoku dzierżoniowianin spotkał jakieś 40 innych wspinających się na szczyt. Nikomu jednak nie udało się wejść wyżej, niż jemu. Warunki pogodowe zmusiły wszystkich do rezygnacji z planów zdobycia Ama Dablam. Ale Bartosz Koba z podziwem opowiada o kondycji nepalskich przewodników. – Sherpowie zostali wyszkoleni przez Europejczyków, bo oni nigdy się na szczyty nie wspinali. Ale mają oni o niebo lepsze warunki, niż my. Ja robię 6,5 km po śniegu przy przewyższeniu 1300 m w jakieś 4,5 h, a oni w 1,5-2 h. Oni problemy z oddychaniem mają dopiero na wysokości 7 tys. m n.p.m., a biali już niżej potrzebuje masek – mówi dzierżoniowianin. Jest zachwycony dobrocią serca mieszkańców biednego Nepalu. – Są bardzo biedni, ale pomagają sobie we wszystkim. Wszyscy się znają, nie tak, jak u nas, gdzie nie zna się nawet sąsiada z bloku. Wiedzą, jak jest w Europie, bo czasem ją odwiedzają i nie pochwalają naszego sposobu myślenia. Większość z nich w tamtym regionie wyznaje buddyzm. Ciekawy jest sposób pochówku. Można zostać zakopanym, ale to jest bardzo drogie, można też zostać palonym lub pociętym na kawałki i wyniesionym w góry na żer zwierząt – wrócić do natury.Jak wyglądała wędrówka Bartosza Koby na najbardziej charakterystycznych szczytów w okolicy Mount Everestu, kogo spotkał na swej drodze, jak mieszkańcy Nepalu wykorzystują jaki (ulubione zwierzęta naszego podróżnika) i jak znosił aklimatyzację, będzie się można przekonać już niebawem, oglądając fotografie z podróży. Wystawa plenerowa ze zdjęciami z Nepalu stanie niedługo na dzierżoniowskim Rynku

Źródło: UM Dzierżoniów

Fot: B.Koba

Share:

Leave a reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.